-Martwisz się o nią? - spytałam
-Eee..
Nie był skłonny udzieli
ć mi odpowiedzi.
-Wyjawisz mi co zrobiła
żeby zagłuszyć przed tobą swoje myśli?
Rzucił mi podejrzliwe spojrzenie.
-Tłumaczyła słowa do "Glory, glory, allelujah" na arabski. A kiedy sko
ńczyła zaczęła od początku, tylko że przeszła na koreański język migowy.
Za
śmiałam się nerwowo.

 

-Postanowiłam zerknąć jeden jedyny raz w stronę stolika Cullenów. Jeśli ten agresywny dziad się na mnie gapi, mam prawo stchórzyć i opuścić następną lekcję.-

 

-Ale jeśli jeszcze kiedykolwiek dostarczysz ją do domu kontuzjowaną - i wszystko mi jedno, czyja będzie to wina: czy po prostu się potknie, czy spadnie na nią meteoryt - jeśli jeszcze raz przywieziesz ją w gorszym stanie, niż ten, w którym do ciebie pojechała, to przyrzekam, że już następnego dnia będziesz biegał po lesie na trzech łapach. Rozumiesz mnie, kundlu?-

 

 

- Co z Charliem?

Edward zmarszczył czoło.

- Śpi. Wcześniej odbyliśmy poważną rozmowę i musisz wiedzieć, że łamię właśnie jedną z ustanowionych przez niego reguł. No, może nie do końca, bo zakazał mi przekraczać próg swojego domu, nie parapet, ale mimo wszystko... Jego intencje były jasne.

 

 

"- Naprawdę się cieszę, że Edward cię nie zabił - wyznał mi Emmett. - Dzięki tobie zawsze się coś dzieje."

 

"Zaciekawiło mnie tylko, z jakiego powodu dźgnęłaś go nożem. Ale jak dla zabawy, to nie ma sprawy."

 

 

 

(...)

- Ach! Jesteś niemożliwa!-Edward zaśmiał się krótko,

sfrustrowany.- Jak mam ci to przekazać, żebyś i tym razem mi uwierzyła?

Nie śpisz i nie umarłaś. Jestem przy tobie. Kocham cię. Słyszysz?

Zawsze cie kochałem i zawsze będę cię kochał. Odkąd cię porzuciłem,

nie było sekundy, żebym o tobie nie myślał. To, co powiedziałem w lesie

było świętokradztwem. (...)

 

    ( księżyc w nowiu )

                                  

 

 

(...)

Wsadziłam palec pomiędzy papier a taśmę klejącą, chcąc ją

oderwać, i ostry kant przeciął mi naskórek.

-Cholera-mruknęłam

Na linii zacięcia pojawiła się pojedyncza kropla krwi.

A potem wszystko potoczyło się bardzo szybko.

-Nie!-ryknął Edward, rzucając się do przodu. Pchnął mnie

z całej siły. Przejechałam z impetem po blacie stołu, spychając na 

ziemię wszystko, co na nim stało: kwiaty, talerze, prezenty, tort.

Wylądowałam po drugiej stronie wśród setek kawalątków rozbitego

kryształu.  (...)                               

 

 

   ( księżyc w nowiu)

 

 

 

(...)

- Wynosimy się z Forks, Bello.

Spokojnie, tylko spokojnie, przecież brałaś tę opcię po uwagę.

Zaakceptowałaś ja. A może mimo wszystko, warto było spróbować

się potargować? (...)

-Mówiąc " wynosimy się " masz na myśli ...

-... siebie i swoją rodzinę - dokończył akcentując dobitnie każde słowo.

 (...)

-Nie ma sprawy- oświadczyłam.- Pojadę z wami.

-Nie możesz, Bello. Tam, dokąd się wybieramy...

To nieodpowiednie miejsce dla ciebie.

-Każde miejsce, w którym przebywasz, jest dla mnie odpowiednie.(...)     

 

 

        (księżyc w nowiu)

 

 

 

 

- Pomyśl, kocham cię bardziej niż wszystkie inne rzeczy na świecie razem wzięte, czy to ci nie wystarcza?
- Wystarcza. I starczy na wieczno
ść
.

- A to dopiero. Lew zakochał si
ę
w jagnięciu.
- Biedne głupie jagni
ę
.
- Chory na umy
ś
le lew masochista.

- Czego takiego po
żą
dałeś co nie było twoje? Przecież masz wszystko?
- Ale kiedy
ś
nie miałem Ciebie, nie miałem prawa być z tobą, ale i tak o to zawalczyłem. I jaki jest tego efekt? Sama zobacz – usiłujesz uwieść wampira!

- A niech ci
ę
, dziewczyno! Wpędzisz mnie do grobu.
- Jeste
ś
niezniszczalny.
- Mo
ż
e i w to nawet wierzyłem, ale później poznałem ciebie!

"Co za facet! Intryguj
ą
cy, błyskotliwy, przystojny, tajemniczy... A do tego najprawdopodobniej potrafi ponosić auta jedną ręką."

Podniósł moj
ą
dłoń i przyłożył sobie do policzka- Cały czas istniała możliwość, że dam się porwać...pragnieniu- Upajał się zapachem mojego nadgarstka- Cały czas byłem... podatny. Póki nie zdałem sobie sprawy, że mam w sobie jednak dość siły, nie wierzyłem ani trochę, że ty...że my... że kiedykolwiek będę mógł...
Po raz pierwszy w mojej obecno
ś
ci brakowało mu słów. Było to takie...ludzkie.

To bardzo zabawne – moje serce nie bije od niemal dziewi
ęć
dziesięciu lat, ale kiedy wyjechałem, nagle przypomniałem sobie o jego istnieniu, a raczej uświadomiłem sobie, że go nie ma. Poczułem się tak jakby je wyrwano. Jakbym zostawił je tu, przy Tobie.

"Chc
ę
, żeby wszystko było jak należy. Proszę, błagam, nie zapominaj, że już się zgodziłaś, więc tego nie popsuj. To dla mnie bardzo ważne.
- Nie, tylko nie to - j
ę
knęłam.
- B
ą
dź grzeczna - rozkazał.
Wzi
ę
łam głęboki oddech.
-Izabello Swan?
Spojrzał na mnie spoza zasłony swoich nienaturalnie długich rz
ę
s. Jego złote oczy przepełniała czułość, ale jednocześnie udawało mu się świdrować mnie wzrokiem.
-Przyrzekam kocha
ć
cię przez całą wieczność - każdego dnia wieczności z osobna. Czy wyjdziesz za mnie?
....
-Tak.
-Dzi
ę
kuje.
Wzi
ą
ł mnie za rękę i pocałował każdy z opuszków moich palców, a potem należący od teraz do mnie pierścionek. "

Gdybym mógł
ś
nić, śniłbym tylko o tobie.

"- Naprawd
ę
się cieszę, że Edward cię nie zabił - wyznał mi Emmett. - Dzięki tobie zawsze się coś dzieje."

"I znów zmierzch. Kolejny dzie
ń
dobiega końca. Choćby nie wiem jaki był piękny, jego miejsce zajmie noc."

 

 

'Gdyby wszystko przepadło, a on jeden pozostał, to i ja istniałabym nadal.
Ale gdyby wszystko zostało, a on zniknął, wszechświat byłby dla mnie obcy i straszny,
nie miałabym z nim po prostu nic wspólnego...'