Nowy licznik odslon

 

 

    




Noc spokojna, w podziemiach,
gdzie czerń, na przemian z pochodniami się zwiera,
wychodzę z szybu lekko, spokojnie, patrząc na zegar,
do drzwi podchodzę, otwieram ostrożnie, dopiero pierwszy promyk widać,
po miecz sięgam, i idę, z szybkością poza schronienie,
dźwięk strzały i ciche warczenie dobiegają mych uszu,
miecz już pracuje, nagle sojusznika dojrzewam, tak to
świt


Idę już długo, wolno po zmrożonej wodzie,
mijam wysepki bez gliny, której szukam,
drzewa patrzą, bez reakcji,
ja ciągle idę na wprost, bez planu,
nagle mrok nadchodzi, słońce już słabnie,
czas do domu powrócić, w tym pomoże ci kompas



Z czerni nocy, przebija się światło,
wychodzę z domu mijając skrzynie,
rutyna działa, miecz w ręce, lecz na zewnątrz spokój,
trzcinę ścinam,
zboże zbieram,
kaktusy sadzę,
teren po szkieletach sprzątam,
kwiaty wyrywam,
i tak trwa rutyna,
patrzę w horyzont,
przygnębienie wchodzi w mą duszę, nikogo ze mną nie ma



Monotonia kopania trwa w nieskończoność,
kilof pracuje systematycznie niszcząc kolejne bloki,
nagle zapada się w pustkę, ja w nią wchodzę,
miecz mam już przy boku, idę naprzód, stawiając pochodnie,
potwory zabiłem, surowiec wykopałem i idę dalej, a w sercu,
mam niepewność



Zanim ujrzysz tę krainę, błysk fioletu cię czeka,
potem niepewność, w końcu stajesz przed nowym światem,
szczęśliwy, trochę wahający, rozglądasz się i kryjesz przed,
białymi stworzeniami, pierwszy cel jaki ujrzsz to glowstone,
szukasz go i męczysz się aby go wydobyć, gasty go bronią,
jak mogą. Gdy już zdobędziesz to po coś ruszył,
szczęśliwy znów przechodzisz przez bramę z fioletu,
i z wytchnieniem witasz swój stary świat



Zbudowanie go trudu wymaga,
obsydianu zdobycia, diamentu zużycia,
stali i żwiru znalezioną, potem budowy,
krótkiej i łatwej, teraz krzemieniem zadziałać wystarczy,
i jest fioletu barwa,
dzwięk łańcucha słychać, w końcu stajesz w nim i czekasz...



Znalazłem je, mam jego rudę,
wracam się bezpiecznie do drabin,
niosę ją jak jajko, ostrożnie,
dochodzę do pieca, oczyszczam je,
czarnym węglem, czekam, czekam i jest,
dokładam je do reszty, zachwycam się chwilę,
i ciesze się, że wiem jak go szukać...