ZMARŁ MÓJ TATA...

 

 

 

Uchyl mi rąbek nieba… Bym płakać przestała… Podaruj mi chwilę wytchnienia… Bym słońce na niebie ujrzała… Wypełń sobą pustkę w mym sercu… By cieplutko mi było… Ulecz moje rany… Aby więcej ich nie było… Osusz moje perły… Które po policzkach spływają… Natchnij mnie nadzieją… Bym w niej podporę miała…

 

 

 

Śpij w pokoju KOCHANY TATO…[*]

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Zamknę oczy… 

 

Jak niewidoma powiodę palcami po konturach Twojej twarzy. Nauczę się linii Twych ust na pamięć. Dotknę uśmiechu, spokoju, smutku. Pod opuszkami palców przemknie mi zachwyt Twoich oczu, niczym iskra dobra, gorąca. Zaboli ich zniechęcenie. Twa dusza w oczach zaklęta, przestanie być dla mnie tajemnicą. Delikatnie wplatając w Twe włosy dłonie obie, zazdrościć będę wiatrowi, że bezkarnie mierzwić je może. Wygładzę każdą zmarszczkę rezygnacji na Twym czole. A potem…potem zamknę Twój wizerunek w mych dłoniach, łudząc się, że do mnie należy.

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

 

Jesteś moją łąką pogodnego lata, delikatną, powabną, kwiatami pachnącą .
Dajesz mi wiarę w istnienie lepszego świata i dotykasz mnie tak nieśmiało, tak zachęcająco.
Rozbierasz mnie opadającymi listkami z drzewa, ciepłem wiatru pieścisz moje ciemne włosy, motyle wypuszczasz do błękitnego nieba i pozwalasz się odnaleźć wśród stokrotek i wrzosów.
Dajesz wiarę w miłość, gdy ludzie zawodzą, napełniasz duszę pięknem,
a myśli fantazją przynosisz pocieszenie, gdy wszyscy odchodzą i jak mam Cię nie kochać... 

                                                                                                                                                                     MOJA TY POEZJO...💖