Download: NIE ZABIJAJ - (PIĄTE PRZYKAZANIE DEKALOGU).pdf
Nikt mnie nie kochał. Mój mąż i dzieci traktowały mnie jak służącą. Zawsze po nich sprzątałam, ale zachowywali się tak, jakbym dla nich w ogóle nie istniała.
Pewnej nocy rozpłakałam się, ale nikt tego nie słyszał. Wzięłam Valium i powiedziałam im, że w ogóle nie chcę żyć. Ale nadal nie słuchali, potem wypiłam pełną butelkę - było pięćdziesiąt tabletek. Wtedy to było naprawdę ostatnie wyjście. Zrozumiałam, co sobie robię. Chciałam tak bardzo umrzeć! To grzech; ale cóż - uważałam że moje życie to egzystencja! Kiedy zaczęłam zasypiać, pamiętam, jak krążyłam i schodziłam do czarnej dziury. Potem zobaczyłam jasną, ognistą czerwoną plamę, która rosła z każdą sekundą, aż w końcu straciłam zdolność wstawania. Wszystko było czerwone i gorące od ognia. Na dnie piekła było coś w rodzaju lepkiego błota, które wsysało moje nogi i uniemożliwiało im poruszanie się.
Ludzie tam w Piekle proszą Boga, aby zesłał im śmierć. Ale pojawia się głos, który mówi: „Gdzie byłeś wcześniej, na ziemi, kiedy powiedziano ci Słowo Boże. Odmówiłeś człowieku, teraz to twoja rzeczywistość.
Widziałam tam wielu moich dalekich krewnych, dziadków i pradziadków, którzy również tam cierpieli. A kiedy przyszli, rozmawiali ze mną i pytali ze łzami w oczach; płonąc w ogniu i oblepieni robakami, czy mają jeszcze szanse aby Bóg mógł sprowadzić ich życie jeszcze raz z powrotem na ziemię, to oddaliby się z gorliwością służbie Synowi Bożemu Jezusowi Chrystusowi. Wołali abym nie przychodziła do tego miejsca, gdzie oni są, bo demony tu dręczą ich dzień i noc.
Po tym, jak mi to wszystko pokazano w tym miejscu, byłam dręczona przez wszystkie te okropności piekła – otrzymałam wszystkie te tortury, jak potępieni ludzie od demonów. Wszędzie gaz, opary, sadza, smród rozkładających się ciał, krzyki krewnych innych ludzi dochodzące do Boga: „Boże daj mi jeszcze jedną szansę”
Pamiętam, jak mnie reanimowano. Przeszłam przez długi tunel i zastanawiałam się, dlaczego nie dotykam jego stóp. Odniosłam wrażenie, że bardzo szybko płynę i odpływam. Moim zdaniem to był loch. To może być jaskinia, ale bardzo straszna. W jej wnętrzu rozległy się przerażające dźwięki. Pachniał gniciem, mniej więcej tak samo jak u pacjentów z rakiem. Wszystko działo się w zwolnionym tempie. Pojawił się wspaniałomyślny mężczyzna w jasnych białych szatach, kiedy krzyknęłam: „Jezu ratuj mnie!” Spojrzał na mnie i poczułam polecenie: „Żyj inaczej!” Wróciłam do życia.