Download: OBRONA PRZED DEMONAMI -Vademecum chrześcijanina.pdf
MŁODY MĘŻCZYZNA (dusza czyśćcowa)
(Gisela Maria-Niemcy) To było 1 września 1997 roku, kiedy znów zobaczyłam biedną duszę z ciałem i duszą. Tym razem był to młody człowiek. Poszłam na zakupy około 9 rano, a potem na stare tory kolejowe, aby odmówić różaniec za biedne dusze. Nagle usłyszałam szelest, jakby ktoś przechodził przez suche liście. Więc rozejrzałam się we wszystkich kierunkach. Nagle stanął przede mną młody człowiek, wyglądał na bardzo zadbanego. Miał na sobie niebieskie dżinsy i białą koszulę w brązowe paski. Powiedziałam mu: „Dzień dobry". Odpowiedział bardzo przyjaźnie, a także powiedział: „Dzień dobry". Potem spojrzał na mój krzyż, który nosiłam na szyi. Stał przede mną przez chwilę. Trochę się bałam, musiał to zauważyć. Przeszedł dalej, około 30 metrów, potem wrócił i stanął w tym samym miejscu,gdzie pierwotnie stał. Wyglądał na smutnego. Chciałam go zapytać, czy jest zmartwiony, ale nic nie powiedziałam i nadal modliłam się w moim sercu. Jeszcze raz spojrzał na mnie życzliwie, szukając pomocy, po czym odszedł. Najpierw był spacer u niego, potem bieg, a potem wydarzyło się coś niezwykłego: unosił się w powietrzu jak balon. Pomyślałam wydarzyło się coś niezwykłego, a nawet niemożliwego.
Po około 20-25 metrach (można się tylko domyślać) jego nogi zniknęły; potem także brzuch, zniknął! Więc wszystko, co mu zostało, to głowa i plecy. Unosił się coraz wyżej, a jego koszula była wypełniona powietrzem, jakby była napompowana. Ale tego dnia było bardzo gorąco i nie było wiatru. Wewnątrz mnie panował głęboki spokój, wielka błogość. Na początku myślałam, że to dobry dżentelmen. Ale kiedy o tym pomyślałam, zdałem sobie sprawę, że bez względu na to, skąd pochodził, powinnam go zobaczyć. Były tam odsłonięte tory kolejowe, po prawej łąka, a po lewej nieliczny zagajnik jodłowy z żywopłotami.
Wtedy usłyszałam słowa w środku: „Stoję tu i czekam na modlitwę ludzi, ale nic nie przychodzi, zostałem zapomniany. Więc zawsze tam przy torach stoję i czekam.”
W nocy nagle usłyszałem słowa: „Rzuciłem się pod pociąg i dlatego stoję tutaj i czekam na kogoś, kto chce mi ofiarować jałmużnę modlitwy”. POTEM POWIEDZIAŁ: „POMOGŁOBY MI 30 MSZY GREGORIAŃSKICH”.
Cóż, byłem tu nowa, nie byłem świadoma tych rzeczy, ale chciałam się dowiedzieć, więc zrobiłam trochę badań. Zapytałam znajomej, czy jakiś młody człowiek rzucił się kiedyś przed tutejszy pociąg. Spontanicznie powiedziała tak, to było w latach 70-tych. Chciała wiedzieć, dlaczego pytam. Powiedziałam, że moja kuzynka jest genealogiem i byłabym wdzięczna, gdyby mogła mi o tym więcej powiedzieć. Obiecała zapytać brata o szczegóły: imię, wiek i powód zbrodni! W następną niedzielę po Mszy św. znów rozmawiałam z tą kobietą. Podała mi imię tego mężczyzny, że był ewangelikiem i miał 22 lata. Nie udało się wyjaśnić przyczyny czynu. Nawiasem mówiąc, sprawa genealogiczna była prawdziwa, ale w tym przypadku była to tylko wymówka.