-
1970 -
19856 -
14055 -
13410
55018 plików
4619,79 GB
RYSZARD NOWAK
SUBSKRYBUJ
75 rocznica katastrofy kolejowej w Barwałdzie Średnim. Największej w historii Polski, zginęło 130 osób . Wydarzyła się ona 75 lat temu podczas II wojny światowej w Barwałdzie Średnim koło Kalwarii Zebrzydowskiej. Dokładna liczna ofiar śmiertelnych nie jest znana: przypuszcza się, że wyniku zderzenia zginęło około 130 osób, a ponad 100 zostało rannych. Biorąc pod uwagę liczbę ofiar śmiertelnych była to najtragiczniejsza katastrofa kolejowa w historii polskich kolei.24 listo-pada 1944 roku, pociąg osobowy relacji Zakopane-Kraków zderzył się z pociągiem wiozącym za-opatrzenie dla niemieckiego wojsk . Zginęło wtedy ok. 130 osób, a ponad 100 kolejnych zostało rannych. Stalowe lokomotywy w chwili zderzenia rozpadły się na metalowe kawałki, które cięły ludzi jak noże. Całkowicie zniszczone zostały dwa pierwsze wagony osobowe, które były zrobione z drewna.Pamięć o tym wydarzeniu odżyła tak naprawdę dopiero z inicjatywy prof. Andrzeja No-wakowskiego, historyka kolei i autora książki o tej katastrofie. To dzięki niemu zachowały się wspomnienia Tadeusza Szczura, który w 1944 roku miał 16 lat.24 listopada 1944 roku po godzinie 15:00 na linii kolejowej nr 117 (odcinek Kalwaria Zebrzydowska-Wadowice) około 300 metrów w kierunku wschodnim od obecnego przystanku Barwałd Średni (ten powstał dopiero w 1993 roku) w aktualnym kilometrze 7,323 przepełniony pociąg osobowy relacji Zakopane-Kraków (został skierowany okrężną drogą przez Wadowice-Spytkowice z powodu uszkodzenia przez partyzantów szlaku Kalwaria-Skawina) zderzył się w Barwałdzie czołowo z transportem wojskowym. Profesor Andrzej Nowakowski szczegółowo to opisał w broszurze pod tytułem "Z dziejów wadowickiej kolei (1887-1999)" wydanej w 1999 roku w Wadowicach, opierając się na relacji Gustawa Stud-nickiego, który ten temat poruszył w swojej monografii barwałdzkiej: "Nie byłoby tej katastrofy, gdyby pociąg osobowy zatrzymał się na stacji Kalwaria Zebrzydowska, lecz na odcinku do Wa-dowic postój nie był planowany. Kiedy dyżurny ruchu w Kalwarii Zebrzydowskiej zorientował się, że popełnił błąd, zasygnalizował konieczność zatrzymania pociągu przy pomocy czerwonej chorą-giewki, lecz zostało to zbagatelizowane przez obsługę pociągu osobowego. Co prawda, wysłano za nim parowóz, który gwizdami wzywał do zatrzymania się, lecz ta wiadomość nie dotarła do ma-szynisty, względnie nie zdołał on dogonić pociągu osobowego. Natomiast jadący z przeciwległego kierunku transport wojskowy z Wadowic do Kalwarii otrzymał rozkaz "A" - bez zatrzymywania się na stacjach pośrednich.Tymczasem transport wojskowy minął stację w Kleczy Górnej, kiedy uświadomiono sobie grożące niebezpieczeństwo. Zderzenie czołowe obu pociągów nastąpiło na odcinku toru o małej widoczności. Pociąg osobowy był przeładowany, posiadając w składzie stare austriackie "drewniaki" z lat 1911-1918. Transport wojskowy był złożony z nowych, solidnych pulmanów. Toteż skład cywilny został niemal doszczętnie zniszczony, a skład wojskowy nie uległ większym zniszczeniom. Akcja ratownicza była niezwykle utrudniona. Na miejsce zdarzenia przybyły jedynie dwie karetki i trzech lekarzy. Brakowało noszy i sanitariuszy. Brakowało rów-nież środków opatrunkowych, zaś ludność darła swe prześcieradła na bandaże. Zidentyfikowane ofiary tragedii były w większości Polakami w pociągu osobowym (większość Niemców ocalała). Rannych umieszczono w szpitalu w Wadowicach, Andrychowie i Zebrzydowicach oraz w polo-wym lazeracie wojskowym, mieszczącym się w szkole powszechnej w Kalwarii. Ostatniej posługi umierającemu udzielali kapłani z nowo powstałej parafii kalwaryjskiej: proboszcz ks. Józef Zwar-doń oraz wikarzy, księża - Jan Miranów i Ignacy Lang." Katastrofa ma jeszcze jedną ofiarę, o któ-rej mniej się pamięta. To dyżurny ruchu z Kalwarii - Lanckorony, którego obarczono winą za wpuszczenie dwóch pociągów na ten sam tor. Jeszcze tego samego dnia, doraźnym wyrokiem są-du, został uznany za winnego spowodowania wypadku i skazany na śmierć (został rozstrzelany następnego dnia na terenie obozu w Oświęcimiu). Takie były okupacyjne realia.
RYSZARD NOWAK
1 rok temu
Gdy pociąg pośpieszny był już na feralnej linii powrócił dyżurny ruchu i przypomniał sobie o po-ciągu wojskowym. Zadzwonił do stacji Kielcza Górna i Kalwaria Zebrzydowska by zatrzymano pociąg. Było już jednak za późno. Wojskowy skład minął Kielczę, a maszynista pośpiesznego zi-gnorował sygnały dawane chorągiewką przez dyżurnego ruchu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Ostat-nią deską ratunku wydaje się pomysł wysłania małego parowozu, który miałby dogonić skład pa-sażerski i gwizdkami dać sygnał do zatrzymania się. Parowozowi zabrakło 500 metrów. Około godziny 15.00/15.20 mieszkańcy Barwałdu Średniego usłyszeli niewyobrażalny huk. Dokładnie tam doszło do zderzenia. Pociąg pośpieszny z impetem wbił się w skład towarowy. Lokomotywy wybuchły, a pociągi stanęły w płomieniach. Pociąg pasażerski składał się ze starych już nawet na tamte czasy, drewnianych wagonów, które złożyły się jak domki z kart. Kierowana przede wszyst-kim ciekawością miejscowa ludność docierała na miejsce katastrofy i szybko zaczęła pomagać poszkodowany. Brakowało sprzętu medycznego, bandaży, opatrunków. Dopiero po jakimś czasie na miejsce katastrofy dotarły dwie karetki i trzech lekarzy. Mieszkańcy Barwałdu na furmankach odwozili poszkodowanych do swoich domów. W akcji aktywnie uczestniczyli też księża z parafii kalwaryjskiej. W Zebrzydowicach utworzony został szpital polowy, rannych dowożono do szpitali w Wadowicach i Andrychowie. Według oficjalnych danych w katastrofie zginęły 134 osoby, a około 100 zostało rannych. Głównym winnym katastrofy uznano dyżurnego ruchu z Kalwarii Lanckorońskiej i doraźnym wyrokiem sądu został on skazany na śmierć. Wyrok wykonano 25 li-stopada na terenie obozu koncentracyjnego w Oświęcimiu. 23 listopada 2004 roku w sześćdziesią-tą rocznicę katastrofy, w jej miejscu został odsłonięty pamiątkowy obelisk.
RYSZARD NOWAK
1 rok temu
Był chłodny, szary listopadowy dzień 1944 roku. Kolejny rok wojny i kolejny rok okupacji nie-mieckiej na ziemiach polskich. Front stanął na linii Wisły , nastąpiła względna stabilizacja. Woj-ska radzieckie po wyzwoleniu Białorusi, Litwy i wschodniej Polski uzupełniały zapasy i szykowa-ły się do frontalnego ataku na III Rzeszę. Niemcy zaktywizowali działania logistyczne i pchali transporty kolejowe ze sprzętem na Wschód. 24 listopada 1944 roku dyżurny ruchu z Kalwarii Lanckorońskiej dostał informację od dyżurnego z Wadowic, że na trasę z Wadowic zostaje skie-rowany pociąg wojskowy z zaopatrzeniem dla Wehrmachtu. Skład ten wyruszył akurat tą trasą, ponieważ na trasie zwykle wykorzystywanej do tego typu zadań Skawina – Oświęcim partyzanci uszkodzili most. Linia 117 z Kalwarii Zebrzydowskiej do Wadowic przejęła ruch kolejowy z trasy Skawina-Oświęcim i posłużyła jako alternatywa dla niemieckich transportów na Wschód i lokal-nych pociągów pasażerskich. Tymczasem wspomniany dyżurny ruchu z Kalwarii, po otrzymaniu meldunku o pociągu, po pierwsze nie wpisał tego do księgi meldunków, a po drugie opuścił poste-runek. Zastąpił go zawiadowca, który nie miał pojęcia o pociągu wojskowym, który ruszył z Wa-dowic. W tym samym czasie na linie 117 został skierowany pociąg pośpieszny relacji Zakopane – Kraków. Oba składy były objęte rozkazem A, czyli odcinek Wadowice – Kalwaria miały pokonać bez zatrzymywania się.
RYSZARD NOWAK
5 miesięcy temu
https://www.youtube.com/watch?v=VoTEa9qjo9I TRAGEDIA BARWAŁDZKA - relacje naocz-nych świadków w książce Andrzeja Nowakowskiego.
RYSZARD NOWAK
1 rok temu
Katastrofa Dr hab. prof. nadzw. Andrzej Nowakowski pisał w książce "Tragedia barwałdzka, 24 listopada 1944: relacje naocznych świadków": "Kiedy pociąg pasażerski opuścił stację w Kalwarii Zebrzydowskiej (...), wrócił dyżurny ruchu i przypomniał sobie o rozkazie jazdy bez postoju mię-dzy Wadowicami i Kalwarią wydanym dla niemieckiego pociągu. Uświadomił sobie niebezpie-czeństwo czołowego zderzenia obu pociągów. Natychmiast zatelefonował do dyżurnych ruchu w Kleczy Górnej (...) i w Kalwarii Zebrzydowskiej (...) o zatrzymanie obu pociągów. W chwili roz-mowy telefonicznej niemiecki pociąg już minął stację w Kleczy Górnej. Wiadomość ta dotarła w porę do dyżurnego ruchu w Kalwarii Zebrzydowskiej. Ponieważ w tej stacji nie było wówczas se-maforów wyjazdowych, toteż dyżurny ruchu ostrzegał załogę pociągu pospiesznego przy pomocy okrzyków: Halt - Stój! oraz machania czerwoną chorągiewką (...), lecz najprawdopodobniej ma-szynista i kierownik pociągu pasażerskiego, mając rozkaz "A", zlekceważyli te ostrzeżenia". Kole-jarze w Kalwarii musieli szybko znaleźć jakieś rozwiązanie, które uchroniłoby oba składy od nie-uchronnego zderzenia. Na stacji stał niewielki parowóz przetokowy. Postanowiono go wysłać w pogoń za pociągiem pospiesznym. To nie mogło się udać. I się nie udało. Prof. Nowakowski pisał dalej: Tadeusz Wiejowski. Pierwszy uciekinier z AuschwitzHISTORIA TADEUSZ WIEJOWSKI. PIERWSZY UCIEKINIER Z AUSCHWITZ "Odległość między pociągiem a goniącym parowozem nie zmniejszała się, wynosząc w miejscu wypadku około 500 m. (...) Tragedia była już nieuchron-na. Czołowe zderzenie obu pociągów nastąpiło w odległości około 300 m w kierunku wschodnim od obecnego przystanku Barwałd Średni, przy wyjeździe z wąwozu, w pobliżu przejazdu kolejo-wego. (...) Pociąg towarowy ze sprzętem wojskowym dla Wehrmachtu (...) jechał z niezbyt dużą prędkością, wyjeżdżając z wąwozu pod Filkówką. Na ten pociąg wpadł nadjeżdżający z dużą pręd-kością (prawdopodobnie 60-70 km/godz.) pociąg pasażerski, który wyłonił się z zakrętu w miejscu znacznego spadku linii kolejowej". Hekatomba Z powodu licznych zakrętów i wzniesień maszyni-ści nie widzieli się do ostatniej chwili. Siła uderzenia była potężna. Tak, że stare, pamiętające jeszcze czasy cesarza Franciszka Józefa, drewniane wagony pasażerskie wręcz rozpadły się na drzazgi. Prowadzenie akcji ratunkowej było bardzo utrudnione ze względu na miejsce katastrofy, brak karetek i lekarzy. Ale przede wszystkim przez liczbę ofiar. Gaz pod Bolimowem. Przerażają-cy atak NiemcówHISTORIA GAZ POD BOLIMOWEM. PRZERAŻAJĄCY ATAK NIEMCÓW Pociąg pasażerski był przepełniony. Wagony nie dawały żadnej ochrony. Według prof. Nowakow-skiego w chwili zderzenia, lub tuż po nim śmierć poniosło 134 pasażerów. Wielu z nich umarło nie doczekawszy się żadnej pomocy. Około 100 osób zostało poważniej rannych, drugie tyle lżej. Oni przeżyli głównie dzięki pomocy okolicznych mieszkańców, którzy zabrali część rannych do domów, a tych, których nie można było wydostać, przykryli słomą, ratując przed wyziębieniem. Ranni zostali przewiezieni do szpitala miejskiego w Wadowicach i niemieckiego szpitala polowe-go w Andrychowie. Jeszcze tego samego dnia dyżurny ruchu z Kalwarii Lanckorony został posta-wiony przed sądem. Został uznany winnym spowodowania wypadku i skazany na karę śmierci przez rozstrzelanie. Wyrok wykonano następnego dnia w obozie Auschwitz-Birkenau. Katastrofa w Barwałdzie Średnim jest największą w historii polskich kolei. Następna była znacznie mniej tragiczna. Pod Otłoczynem w 1980 roku zginęło 67 osób. Przez lata tragedia była zapomniana. Dziś przypomina o niej obelisk postawiony w 2004 roku, w 60. rocznicę zderzenia pociągów.
RYSZARD NOWAK
1 rok temu
Jednak najtragiczniejszą katastrofą kolejową była ta, która miała miejsce 24 listopada 1944 roku w Barwałdzie Średnim.
RYSZARD NOWAK
1 rok temu
Gdyby zadać pytanie: Gdzie na ziemiach polskich miała miejsce największa katastrofa kolejowa (pod względem ilości ofiar), to jakie padały by odpowiedzi? Najpewniej pod Szczekocinami, bo jest ona najbardziej „żywa” i wydarzyła się stosunkowo niedawno, bo w 2012 roku. W dzisiej-szych czasach był to news numer 1 we wszystkich środkach masowego przekazu, pokazywany i komentowany. Ale katastrof z dużą liczbą ofiar na ziemiach polskich, od momentu pierwszej zare-jestrowanej w 1877 roku w Gorzkowicach, było ponad sto. I tak np. w Drzewcach w 1941 roku zginęły 44 osoby, w Ludwikowicach Kłodzkich w 1945 roku 70 osób, w Juliance w 1976 roku 25 osób, w Otłoczynie w 1980 roku 67 osób, czy we wspomnianych Szczekocinach 16 osób.
Maciej Joo3 miesiące temu
Dodaj jeszcze do tej listy katastrofę pod Wrocławiem w Długołęce z 1977 r. gdzie zginęło 11 osób
st440014 miesiące temu
Była katastrofa kolejowa w Sątopach Samulewie zderzenie czołowe pociągu pasażerskiego z to-warowym,prowadzone były przez: Pt47 pasażerski i Ty23 towarowy.Maszynista z Pt47 przeżył był maszynistą instruktorem gdy zaczynałem pracę za pomocnika
- sortuj według:
- 216,8 MB
- 10 lut 21 4:54
-
0 -
0 -
3 -
0
3 plików
502,67 MB