-
1833 -
2473 -
20259 -
98
24686 plików
277,5 GB
Clive Staples Lewis - "Pierwsze spotkanie"
- Dobry wieczór - powiedziała Łucja.
Faun był tak zajęty zbieraniem swoich paczek, że w pierw-
szej chwili nie odpowiedział na jej powitanie. Dopiero
kiedy skończył, lekko się skłonił i powiedział:
- Dobry wieczór, dobry wieczór. Najmocniej przepraszam,
nie chciałbym być zbyt natrętny, ale czy nie mylę się, sądząc, że
jesteś Córką Ewy?
- Mam na imię Łucja - odpowiedziała, nie bardzo rozumiejąc,
o co mu chodzi.
- Ale czy nie jesteś - proszę mi wybaczyć - czy nie jesteś kimś,
kogo się nazywa "dziewczynką" ? - zapytał faun.
- Oczywiście, że jestem dziewczynką - zgodziła się Łucja.
- Czy to znaczy, że jesteś człowiekiem?
- Oczywiście, że jestem człowiekiem - powiedziała Łucja coraz
bardziej zdziwiona.
- Naturalnie, naturalnie. Cóż za głupiec ze mnie! Ale proszę zro-
zumieć, jeszcze nigdy nie widziałem Syna Adama lub Córki Ewy.
Bardzo się cieszę. Trzeba ci bowiem wiedzieć... - i tu urwał, jakby
miał powiedzieć coś, czego nie zamierzał, ale w porę ugryzł się w ję-
zyk. - Bardzo mi przyjemnie. Pozwól, że się przedstawię. Nazywam
się Tumnus.
- Miło mi pana poznać, panie Tumnusie - powiedziała Łucja.
- A czy wolno mi zapytać, o Łucjo, Córko Ewy, w jaki sposób
znalazłaś się w Narni?
- W Narni? A co to takiego? - zapytała Łucja.
- Przecież znajdujemy się w kraju, który nazywa się Narnią.
Wszystko, co leży między Latarnią a wielkim zamkiem Ker-Parave-
lem nad wschodnim morzem - wszystko to należy do Narni. A ty -
ty zapewne przybywasz z Zachodniej Puszczy?
- Ja... ja przyszłam tu ze starej szafy w garderobie - wyjąkała
Łucja.
- Ach! - westchnął pan Tumnus melancholijnie. - Gdybym tylko
trochę bardziej przykładał się do geografii, kiedy byłem małym fau-
nem, to bez wątpienia wiedziałbym wszystko o tych dalekich i dziw-
nych krajach. Teraz już na to za późno.
- Ale to wcale nie są żadne kraje - powiedziała Łucja, rozbawiona.
- To jest tam, zaraz za nami... a w każdym razie... no, nie jestem
taka pewna. Tam jest lato.
- Jednakże - zauważył pan Tumnus - w Narni jest zima, i to od
tak dawna! Jeżeli będziemy tak stać i rozmawiać w tym śniegu, to
możemy się przeziębić. Czy Córka Ewy z dalekiego kraju Gar-Deroby,
gdzie panuje wieczne lato wokół prześwietnego miasta Staraszafa,
nie zechciałaby przyjąć zaproszenia na mały podwieczorek?
- Bardzo panu dziękuję, panie Tumnusie - powiedziała Łucja -
ale zastanawiałam się, czy nie powinnam już wracać.
- To zaledwie parę kroków stąd - nalegał faun. - Będzie też ogień
na kominku i grzanki, i sardynki, i ciasto...
- To bardzo uprzejmie z pana strony - powiedziała Łucja. - Ale
naprawdę nie będę mogła zostać zbyt długo.
- Gdybyś zechciała wziąć mnie za rękę, Córko Ewy, to parasol
osłoni nas oboje. Idziemy w tamtą stronę. A więc - w drogę!
I w ten sposób Łucja szła teraz przez las, trzymając pod rękę tę
dziwną istotę, jakby znali się od urodzenia.
Fragment książki "Lew, Czarownica i stara szafa"
z cyklu "Opowieści z Narni", wydawnictwo Media Rodzina
Tłumaczenie: Andrzej Polkowski
Nie ma plików w tym folderze
-
0 -
0 -
0 -
0
0 plików
0 KB